Rodzina Majdanów wyproszona z samolotu. Pracownik lotniska zabrał głos

Zagraniczna podróż Małgorzaty Rozenek-Majdan obfitowała w stresujące momenty. Jednym z nich było pozostawienie bagażu podręcznego na lotnisku. Czy była to sytuacja niebezpieczna? Na to pytanie odpowiedział jeden z pracowników lotniska.
Radosław Majdan i Małgorzata Rozenek. Fot. East News

Małgorzata Rozenek-Majdan z rodziną na wakacjach

Małgorzata Rozenek-Majdan ten początek zagranicznego urlopu z pewnością zapamięta na długo. Prowadząca takie programy, jak m.in.: „Perfekcyjna pani domu”, „Projekt Lady” czy „Dzień dobry TVN” kilka dni temu wraz z rodziną wyruszyła w podróż do Turcji. Problemy zaczęły się na lotnisku, kiedy to okazało się, że brakuje jednej walizki. Tuż przed startem, będąc już w samolocie, Rozenek postanowiła odszukać zagubioną „kabinówkę”. Wyszło na jaw, że zguba została w punkcie odprawy. Podczas gdy Rozenek w popłochu szukała bagażu podręcznego, mąż Małgorzaty – Radosław Majdan – i synowie prezenterki musieli opuścić samolot. Wszystko przez to, że kobieta miała ze sobą ich paszporty.

„(…) Okazało się, że nie odebraliśmy tej walizki z security. W amoku wzięliśmy wszystkie torby oprócz tej jednej i przez półtorej godziny, spacerując po lotnisku, nie zauważyliśmy, że jej nie ma. A dlaczego wyprosili Radzia z dziećmi z samolotu? Bo zabrałam ich paszporty (…)”.

Po takim zawirowaniu Małgorzata i Radosław rozpoczęli poszukiwania innego połączenia do punktu docelowego. Ostatecznie udało im się dotrzeć do hotelu, gdzie obecnie wypoczywają.

Do wspomnianej sytuacji na lotnisku odniósł się  Piotr Rudzki, Kierownik Działu Komunikacji lotniska Chopina. W komentarzu dla portalu ewarszawa.pl poruszył m.in. kwestię bezpieczeństwa.

„Zagubiona” walizka Małgorzaty Rozenek-Majdan

W sieci można dostrzec komentarze od zaniepokojonych internautów; ci zastanawiali się, jak to jest możliwe, żeby „zagubiona” walizka nie została dostrzeżona przez osoby na lotnisku, stwarzając możliwe zagrożenie. Piotr Rudzki w swojej wypowiedzi podkreślił, że wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi standardami:

„(…) Bagaż, o którym mowa, był przeskanowany, nie było w nim żadnych przedmiotów zabronionych, niebezpiecznych. Po opuszczeniu strefy przez pasażerów, wartowniczka pełniąca służbę w punkcie zauważyła pozostawiony bagaż. Walizka została ponownie przeskanowana i odstawiona do strefy, w której znajdują się przedmioty, które są przekazywane do lotniskowego biura rzeczy znalezionych. Po około dwóch godzinach w punkcie pojawiła się pani Rozenek-Majdan. Po ustaleniu kwestii własności bagażu walizka została przekazana pasażerce (…)”.

W żadnym momencie pani Rozenek-Majdan w swej wypowiedzi nie sugeruje, że nikt nie zauważył bagażu ani nie podjął reakcji. Bagaż znajdował się w strefie zastrzeżonej, był dwukrotnie przeskanowany i był bezpieczny, pod nadzorem wartowników SOL, zgodnie z obowiązującymi procedurami.

Zdarzyły się wam podobne przygody podczas podróży? 

Czytaj dalej: